Maniex6
2 Admin
Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mielec/Przecław/Podole
|
Wysłany: Śro 14:47, 02 Wrz 2009 Temat postu: Recenzja Gry |
|
|
Grand Theft Auto - kto dzisiaj pamięta, że GTA to tylko skrót? Kto pamięta przełomową grę w 2D, w której gracz otrzymywał do dyspozycji 3 wielkie miasta, mógł wsiąść do każdego samochodu, wykonywał ciekawe misje otrzymywane w budkach telefonicznych a na dodatek miał wybór (ograniczony, ale zawsze), które misje chce wykonać? Na pewno pamiętają starsi miłośnicy serii, którzy później grali w autonomiczny dodatek GTA London 1969 oraz GTA2, w którym autorzy wprowadzili m.in. podział miasta między różne gangi. Następnie, po długim czasie pełnego napięcia oczekiwania (co wyjdzie z przeniesienia wielkiego złodzieja w pełen trójwymiar?), nadeszło GTA3D, oraz kolejny autonomiczny dodatek - GTA: Vice City. Pościgi, strzelaniny, wybuchy, olbrzymie miasta, czyli to co tygryski lubią najbardziej . Jedynym minusem była cieniutka fabuła, którą zaaplikowany chyba tylko po to, żeby nikt nie powiedział, że jej nie ma.
Hey dog, wassup?
Gra buja się na dość starym silniku, ale wykorzystanym już chyba do granic możliwości. Spotkałem się wprawdzie z wieloma bugami (np. wpadnięcie kół motoru w teksturę drogi, tak że nie dało się go wyciągnąć), ale mimo wszystko gra się bardzo przyjemnie. Bajecznym pomysłem okazał się efekt rozmycia przy dużych prędkościach, dużo ciekawiej się dzięki temu jeździ. Plusem starego silnika jest to, że na moim GF4 gra śmigała bez większych problemów.
Muzyka, wzorem całej serii, jest genialna. ?? stacji do wyboru, każdy znajdzie coś dla siebie. Głosy postaci to po prostu majstersztyk, a jakąś nagrodę powinien bez wątpienia dostać Samuel L. Jackson za głos oficera Tenpenny'ego. Spotkałem się z nim na samym początku przygody w San Andreas, a z każdego kolejnego spotkania cieszyłem się jak dziecko, właśnie z powodu charakterystycznego Pana L. Jacksona.
Na początku rozgrywki miałem problem ze sterowaniem, klawiatura nie do końca radzi sobie z systemem kierowania CJ'em; dopiero, gdy skonfigurowałem pada, zacząłem grać jak należy. Tak więc jeżeli nie masz pada - zainwestuj, dobrej klasy kontroler można kupić już za 50 zł, a gra na klawiaturze jest co najwyżej średnio wygodna.
GTA: San Andreas jest WIELKA, pod każdym względem, i jak to z takimi grami bywa ma sporo bugów. Są to różne małe błędy, typu wpadanie w tekstury, dziwne zachowanie policji, i jeden większy - ludzie, którzy po ulicach miast jeżdżą "normalnie", wjechawszy na autostradę zamieniają się w piratów-samobójców. Tworzą się niesamowite karambole, wybuchy, cuda-niewidy. Ale jest też druga strona medalu - dzięki temu po autostradach jeździ się nad wyraz ciekawie. Gdy już się do tego przyzwyczaiłem, wcale nie jestem pewien, czy to nie było to aby zamierzone posunięcie.
Klimat gry to Gangsta Rap, czyli raperzy, gangsterzy i oczywiście slang... Jeżeli myślisz, że znasz angielski to w pierwszych minutach gry – już w intrze będziesz musiał wysilić uszko żeby cokolwiek zrozumieć.
Jeżeli jesteś fanem czy chociaż lubisz Amerykański Rap z lat 80 i 90 to jest to coś dla Ciebie! W RADIO LOS SANTOS latają miedzy innymi DR.DRE, SNOOP DOGGY DOGG, CYPRESS HILL i oczywiście raperzy wirtualni z równie ciekawymi kawałkami. W zasadzie każde radio, jakie mamy do dyspozycji, prezentuje inną muzykę. Jest i HIM i blink 182 i inne zespoły i grupy, również z lat 80, 90 i współczesnych, których nazw nie znam – za to ich kawałki zna każdy!
Ciekawą rzeczą, jest to, że nie tylko jeździmy po mieście i wykonujemy misję, możemy także ćwiczyć na siłowni, żeby urosły mięśnie i zwiększyła się nam wytrzymałość, musimy dbać o naszą kobietę (a jest ich parę do wyboru) – jeździć do restauracji czy baru i spełniać jej zachcianki, za co czeka nas pewna nagroda... Można również tańczyć w dyskotece czy na plażowej zabawie, można też się pobujać Low Riderem. Możemy naszego czarnucha ubrać, wystrzyc a nawet spowodować, żeby puścił pawia z przejedzenia! Jednym słowem ta odsłona GTA zawiera elementy RPG – mamy różne współczynniki, jak muskuły, respekt, czy sexapil, trzeba co jakiś czas coś zjeść, a wszystko to razem daje naprawdę świetną mieszankę.
Street for life man!
Fabuła nie może się wprawdzie równać z zakręconymi opowieściami z serii Metal Gear Solid, ale mimo wszystko jest to naprawdę świetny scenariusz. Carl Johnson opuścił slumsy San Andres i wyjechał do Liberty City, lecz w końcu zdecydował się wrócić na stare śmiecie. Na miejscu bardzo "ciepłe" powitanie gotuje mu oficer Tenpenny, a także jego brat, który ma pretensje, że CJ zostawił całą rodzinę na pastwę losu. Następnie fabuła rozwija się aż miło, ale ja nic więcej nie zdradzę, żebyście mogli sami ją odkryć. W trakcie rozgrywki pojawiają się nowi bohaterowie, czekają Was liczne zwroty akcji, jednym słowem – poezja!
Post został pochwalony 0 razy
|
|