barix4
Admin
Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:25, 01 Wrz 2009 Temat postu: Recenzja Gry |
|
|
Seria Call of Duty, cudowne dziecko mistrzów z Infinity Ward, podbiła nasze serca i portfele. Czy Treyarch, dotąd odpowiedzialny za konsolowe wersje tej strzelanki, dorównał w piątej odsłonie swoim mistrzom?
Call of Duty 5 ma wyjątkową recenzję. W końcu to pierwsza recenzja w tym roku na łamach Gamecornera! Nie myślcie jednak, że to jakieś wyróżnienie, ot szczęśliwy zbieg okoliczności. Przejdźmy już do samej gry.
Proste i zarazem piękne intro
Call of Duty powrócił do tematu II wojny światowej! Tłumy musiały szaleć z radości! W końcu najnowsza odsłona sprzedawała się dwa razy lepiej od czwórki. Jak widać, II wojna nam się nie przejadła. Pracownicy Treyarch musieli wczoraj szaleńczo świętować wyniki sprzedaży 5 odsłony, jak i całej serii. Warto zadać jednak pytanie, czy za ilością idzie jakość?
Konstrukcja kampanii, jak na CoD, jest standardowa. Mamy jednego żołnierzyka na jednym froncie i drugiego żołnierzyka na drugim froncie. Walczą oni po dobrej stronie, przeciw tej złej. I oczywiście, wygrywają. Jest jednak kilka zmian w stosunku do starych, II wojennych CoDów. Tym razem mamy dwa typy złych, źłych Niemców oraz źłych Japończyczyków. No i nie ma kapitana Price'a. Zamiast niego pojawiają się inni "przewodnicy" na wojnie, stary wojak po stronie radzieckiej oraz młody, acz doświadczony żołnierz po stronie jankeskiej. W obydwu swoje głosy tchnęły prawdziwe gwiazdy, w człowieka radzieckiego Gary Oldman, w Jankesa Kiefer Sutherland. Gwiazdy grają przekonująco, choć widzom serialu 24 godziny charakterystyczny głos Sutherlanda będzie ciągle przypominał jego kreację Jacka Baurea.
Dubeltówka zawsze przyjdzie z pomocą
Mimo sławnych nazwisk, nie spodziewajcie się jednak po kampanii zbyt wiele. Nie jest ona zbytnio sfabularyzowana, jeśli już są jakieś wątki dramatyczne, to są one bardzo, ale to bardzo poboczne. To nie jest Call of Duty 4, gdzie graliśmy po to, aby się dowiedzieć o co tutaj chodzi. W kampanię 5 gramy tylko po to aby się zabawić, pozabijać masę Niemców/Japończyków, zobaczyć kilka efektownych scenek i tyle.
Tyle i aż tyle, bo muszę przyznać, że kilka razy Treyarch się postarało. Ale tylko kilka razy. Mamy kilka epickich (jak na gry) wydarzeń, jak lądowanie na wyspie Peleliu (choć Omahy z Medal of Honor nie przebiło, filmik na końcu tekstu) czy walki w Berlinie (samo zdobywanie Reichstagu jednak nie zachwyca). Poza tymi momentami mamy jedynie zwykłą, acz samą w sobie całkiem przyjemną młóckę. Krwawą młóckę, należy dodać, bo Treyarch w swojej odsłonie serii nie oszczędza nam widoku krwi i okrucieństw. Będziemy świadkami kilku mocnych scen, które ukazują tą ciemną stronę wojny. "Miły" to dodatek, ale nie stanowi on jednak treści kampanii.
Okrucieństwa wojny w Berlinie
Tak więc mamy młóckę, młóckę i jeszcze raz młóckę. Mnóstwo skryptów wskaże nam drogę przez gąszcz ścian. Czasami zobaczymy wielkie wybuchy, czasami zażarte starcia, a czasami wbijemy komuś nóż w serce. Poniszczymy całą masę Tygrysów Królewskich, Panter oraz Panzer czwórek naszym T-34/85 - swoją drogą czołgowe perypetie są najnudniejszą częścią gry, jedynie miotacz płomieni ratuje częściowo sytuację. Co tam jeszcze Treyarch dla nas przygotował, hmm. A tak, będziemy mieli okazję przeładować M1 Garand przed wystrzelaniem całego magazynku. W rzeczywistości niby było to możliwe, ale żołnierze bali się to robić, bo nie dość że czasochłonne, to groziło jeszcze utratą palca. Jak widać my sterujemy prawdziwym herosem, który takich ubytków się nie boi.
Nie będę się jednak znęcał dalej nad kampanią i jej chwilowymi absurdami, jak Japończyk, którego zastrzelić nie możemy, bo skrypt nie pozwala (takie i inne rzeczy zauważył nasz nieoceniony Kominek). Ważne że kampania jest przyjemna - acz daleko jej do poziomu czwórki, oj daleko - oraz ma niesamowite przerywniki filmowe. W filmie The Kingdom oraz czwórce się sprawdziły, dobrze że i teraz zastosowano tego typu przedstawienie historii.
Walka z konwojem - jedna z najciekawszych misji
Przejdźmy do drugiej części gry, czyli trybu wieloosobowego. Nie będę się nad nim zbytnio rozwodził, co bardziej ciekawskich oraz żądnych filmików zapraszam do wrażeń z bety. Czemu nie będę się rozwodził? Dlatego, bo tryb multi w Call of Duty 5 można opisać jednym zdaniem - jest niemal taki sam jak w czwórce. Prawie wszystko zapożyczono z poprzednika. Mamy więc tryby zręcznościowy i hardcore (chyba jedyny sensowny, nie ma przynajmniej śmietnika na interfejsie), mamy rangi (które na niektórych serwerach zdobywa się, niestety, nadzwyczaj łatwo, kilka tys punktów doświadczenia za zabicie) i perki (dodano czołgowe), mamy nagrody za serie zabić (helikopter zastąpiony został przez psy, skuteczne i niedobre psy) i tak dalej. Zmieniła się głównie sceneria i bronie. No i mamy czołgi. Nie ma się co jednak obawiać, nie burzą one balansu gry, nie są ani zbyt potężne, ani zbyt słabe.
Skoro tryb wieloosobowy jest ściągnięty ze czwórki, oznacza to tylko jedno, jest świetny. Dynamiczny, bez zbędnych przestojów, oferuje naprawdę dobrą zabawę. Mamy mapy miejskie, wiejskie, dżunglę, hangar, zamek i kilka innych, tak więc na monotnię raczej nie ma co narzekać. Szkoda tylko, że ogólna dostępność do broni (Japończyk z StG 44 niech was nie zdziwi) burzy trochę atmosferę II wojny. Z drugiej jednak strony walka na mapie Downfall (plac przed Reichstagiem) jest stokroć bardziej przyjemna oraz klimatyczna, niż ten sam wyreżyserowany epizod kampanii. Tak czy inaczej, Treyarch multi na pewno nie zepsuł.
A wręcz nawet coś dodał! Dodał tryb współpracy w kampanii i Nazi Zombie. Szczególnie ten drugi tryb zasługuje na uwagę, bowiem jest całkiem dobry. Jesteśmy sami wraz z kilkoma kompanami w starym budynku i musimy odpierać kolejne fali nieumarłych nazistów. Co prawda nie jest to zapewne Left 4 Dead, ale zawsze jest to jakaś namiastka współpracy oraz zagrożenia przez nieumarłych. Tylko taka jedna porada dla przyszłych amatorów tej zabawy, nie wchodźcie na serwery z nieskończoną amunicją, to psuje zabawę (właśnie na takim serwerze robiłem poniższy filmik).
Zombie są wszędzie
Ostatnia kwestia, czyli oprawa gry. Grafika jest miła dla oka, jak to w czwórce było, acz wychodzą na jaw niektóre niedoróbki silnika, jak np. wybiórcze stosowanie systemu rag doll (czy tam szmacianej lalki). Czasami zabijając Niemców spotykamy się ze stworzoną wcześniej animacją ich śmierci. I wszystko jest ok, dopóki padają na podłogę. Czasami jednak zwłoki potrafią zawisnąć w powietrzu. I wtedy nie jest dobrze. Przynajmniej dźwięk jest pozbawiony większych wpadek, artyleria huczy jak fajerwerki w sylwestra, zaś krzyki żołnierzy nie odbiegają ekspresją od radości pijących. Muzyka jest miła dla ucha, są motywy, które zapadają w pamięć, szczególnie po stronie rosyjskiej.
Lądowanie na Peleliu - Omaha Beach Pacyfiku?
Call of Duty 5 to dobra gra. Miałem obawy, czy Treyarch, znany raczej ze słabych odsłon serii, tym razem podoła. I jeśli patrzymy na 5 pod kątem jedynki i dwójki, to owszem podołał, najnowszy CoD to przyjemna strzelanina II wojenna. Trzyma się kanonu wyznaczoengo przez początki serii oraz Medal of Honor: Allied Assualt (stworzony również przez pracowników Infinity Ward, kiedy jeszcze pracowali w studiu 2015). Gorzej jest, jeśli porównamy dzieło Treyarch z czwórką. Kampania nie ma wtedy szans, jest o wiele nudniejsza od historii w Modern Warfare, ale sam tryb wieloosobowy dorównuje poprzedniej odsłonie. Bo jest niemal identyczny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|